niedziela, 20 marca 2016

Poranna lonża i przygotowania w QC ❤

Cześć!
Dzisiaj opowiem Wam o dzisiejszym pracowitym przedpołudniu w stajni. Stwierdziłam że przydałby się jakiś dłuższy post ^^


Obudziłam się okolo 7. Promienie Słońca przebijały się przez drzewa i wszelką roślinność. Wstałam , zjadłam śniadanie , ubrałam się i poszłam wypuścić konie na padoki. Na początku konie ze stajni sportowej
potem z rekreacyjnej. Na koniec zostawiłam sobie stadko rozbrykanych kucyków.
Poszło nie tak źle chociaż Toffi jak zwykle musiał zwiać. Wreszcie pogoda dopisywała , można było normalnie prowadzić jazdy.
Wybiło wpół do dziewiątej. O 11:30 miała być pierwsza lonża. Troche czasu mi zostało a wiec postanowiłam go jakoś wykorzystać. Poszłam przeczyścić ochraniacze dla White Beauty, bo po ostatnim terenie wyglądały jak siedem nieszczęść.
Praca skończona. Nadszedł czas na ogarniecie łazienki i siodlarni. Zamiatałam spokojnie siodlarnie gdy nagle do stajni wpadła Mela. Jak zwykle zwariowana, zakręcona - cała Mela...
-Jest coś do pracy ? - zapytala energicznie.
- Możesz pozamiatać kilka boksów -wymyśliłam na poczekaniu.
-Ok.
***************************************
Prace skończyłyśmy kilka minut po 10. Nie było tak łatwo... Okazało się że w łazience przecieka rura. Trzeba było wezwać hydraulika ... Masakra...
- Mel, idź po szczotki dla Cherry, a ja sprowadzę ją z padoku. Ok?
- I cos jeszcze?
- Możesz przynieść jeszcze uwiąz.
 Mam nadzieje ze Chercia za bardzo sie nie ubrudziła ...ehh
No ale nie byłaby sobą gdyby nie wyglądała jak koń w panierce z kurczaka. Masa zaschniętej gliny i błota...
Wszystko przygotowane - można czyścić .
*******************************
Wybiła 11. Jeszcze pół godziny.
Trzeba się sprężyć bo ch zostało nam jeszcze troche pracy. Przyspieszyłyśmy i szło nam o wiele lepiej , w właśnie takim tępie .
Po kilku minutach Chercia została wyczyszczona na błysk.
Teraz tylko sprzęt. Z tymi czynnościami poszlo bardzo łatwo. Akurat ta pani nie miała z tym problemu .W nowym różowo fioletowym zestawie wyglądała prześlicznie.
Nadeszła godzina lekcji. Przyjechała Martyna - dziewczynka która miała jeździć na Cherry.
   Przygotowała toczek , ubrała kamizelkę i była gotowa. Zaczęliśmy jazdę.
Na początku stępowanie i rozgrzewka jeźdźca.
W tym przypadku jest to bardzo ważne.
Potem lekki kłusik ,ćwiczenie poprawnego anglezowania, równowaga , zmiana nogi.
Martyna miała problemy z równowagą a więc poćwiczyłyśmy w stepie. Po kilku minutach było już widać postępy. W kłusie 'wysiadywanym' było lepiej jej wykonywać zatrzymania a wiec utrwaliłyśmy to. Szło coraz lepiej. Zostało 15 minut do końca lekcji.
Rozwiązałam wodze i wyregulowałam je tak aby były równej długości. Martyna na początku nie potrafiła utrzymać rąk na równej wysokości, ale potem dała radę. Zaczęłyśmy ćwiczyć anglezowanie z wodzami. Nie w jakimś szaleńczym kłusie lecz w spokojnym , nieco leniwym. Cherry chodziła na lonży świetnie.
Pięć minut do końca...
  Prawie na odpoczynek. Marti wydłużyła wodze klaczy i ruszyły powolnym stępem.
- Ale się zmęczyłam- odetchnęła
-Ale dałaś sobie rade - posłałam jej szczery uśmiech.
Trzeba kończyć, już prawie dwunasta.
Po jeździe Mela pomogła rozsiodłać klacz dziewczynce oraz wstawić do boksu.
Uff teraz czas na odpoczynek dla mnie...
******************************************


Mam nadzieje ze się podobało !
Z góry przepraszam za błędy :(
To do następnego !
Roxy